Pewnej niedzielnej nocy po pustych korytarzach spacerowała Vipera Snape. Rozmyślała nad ostatnimi wydarzeniami i starała się zrozumieć dlaczego większość ludzi się od niej odwróciła. Przechodziła właśnie obok klasy OPCM kiedy usłyszała: - Vipero poczekaj, musimy porozmawiać. - Rzekła sucho Avea Adderly i podeszła do dziewczyny. - Chyba nie mamy o czym. - odparła. - Mamy. Ostatnio zaczęłaś nam, mi i Jamesowi przeszkadzać w naszym życiu więc razem podjęliśmy pewną decyzję. - wręczyła Viperze kopertę z pieczątką Ministerstwa Magii. - Co to jest ? - Zapytała. - Otwórz i przeczytaj. - Uśmiechnęła się wrednie. Młoda nauczycielka wykonała poradę Avei i wyciągnęła list.
Avea Adderly Cullen i James Merlin Cullen na własne życzenie odebrali sobie prawa rodzicielskie. Z Kodeksem praw Rodzinnych, Ministerstwo, na prośbę państwa Cullenów, wydziedziczyło ich adoptowaną córkę, Viperę Snape, ze szlachetnego rodu Cullenów i Adderly.
Vipera ścisnęła list w dłoni i warknęła - Jesteście z siebie zadowoleni ? Znudziłam się wam więc mam spadać ? - Tak, właśnie tak. Nie chcemy mieszkać ze śmierciożercą pod jednym dachem. - Nie jestem nim, ale rób co uważasz za słuszne. Żegnam. - powiedziała i odwróciła się do niej plecami. I to był błąd. Zrobiła dwa kroki. - TORMENTA Gdy dziewczyna się odwróciła było już za późno. To zaklęcie było gorsze od Cruciatusa. Upadła na kolana, milczała. Nie chciała jej dać satysfakcji. Nagle zza zakrętu wyszedł nauczyciel astronomii i krzyknął. - Przestań natychmiast ! - Ooo obrońca się znalazł. - A żebyś wiedziała. Głucha jesteś ? Natychmiast przerwij zaklęcie ! - Dobrze. - Przerwała tortury. - Lakowimie Sullivan uroczyście wyzywam Cię na czarnomagiczny pojedynek. - Jak chcesz. - Odparł ze stoickim spokojem. - Kiedy i gdzie ? - Za tydzień o północy na wzgórzu Red Skills, a teraz żegnam. - powiedziała i odeszła. Mężczyzna podszedł do Vipery i zapytał. - Możesz wstać ? - Tak, tak, tylko momencik. - rzekła słabo i przyzwała eliksir wzmacniający, który następnie wypiła. Oderwała kawałek szaty z rękawa i transmutowała go w laskę. Chciała się podnieś jednak coś było nie tak " noga " pomyślała i usztywniła sobie ją zaklęciem. Podniosła się. - Dziękuję. - Chodź odprowadzę Cię do Skrzydła Szpitalnego. - Zaproponował. - Nie, nie trzeba. Trafię sama i tak mi już pomogłeś. - Uśmiechnęła się lekko. - Przecież wiem, że jak Cię samą puszczę to tam nie trafisz. - Ehh.. Więc chodź. I szli tak. Przez 5 minut trwała cisza, którą postanowił przerwać Sullivan. - Jakim zaklęciem oberwałaś ? - Tormentą - To skąd ta krew ? - Zszokował się nauczyciel astronomi. - Otworzyły się stare rany. - rzekła krótko. - Chcesz o tym porozmawiać ? - Nie teraz, a co tego pojedynku z dyrektorką. Po co się zgadzałeś. - Prawdziwi mężczyźni nie odmawiają w sprawach pojedynku. Dziewczyna prychnęła i zaproponowała - Jeśli chcesz będę Twoją sekundantką. No i w ten tydzień douczę Cię w pojedynkach. - Dobrze. Doszliśmy już więc wchodź. - Otworzył jej drzwi. - Jeszcze raz dzięki. Vipera pokuśtykała do środka i zamknęły się za nią wrota. Pielęgniarka gdy ujrzała wchodzącą załamała ręce. - Znowu Ty ? - Jak widać. Pani mi poda jakieś eliksiry i się zmywam. - O nie nie kochana. Poleżysz tutaj co najmniej do wtorku. Dziewczyna spojrzała się na pielęgniarkę jak na jakąś kretynkę i powiedziała - Wierzy w to pani ? - Nie. Dobra kładź się. - Wyszczerzyła się. Młoda nauczycielka wykonała polecenie i pielęgniarka rozpoczęła badania. Gdy skończyła poszła po potrzebne eliksiry. Po powrocie podała je pacjentce, która wypiła. - Twój stan nie jest za piękny. - Wiem, co mi jest ? - No oprócz ran ciętych na całym ciele masz nadwyrężone nerwy i złamanie nogi w dwóch miejscach. Masz, wypij jeszcze ten. - Włożyła jej do ręki Eliksir Spokojnego Snu. Vipera wypiła i zasnęła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W Wielkiej Sali trwało właśnie śniadanie. Emily Delgato wstała od stołu i uciszyła uczniów. - Jako, że wasza profesorka od eliksirów jest niedysponowana lekcje dzisiaj się ... - Dalsza wypowiedź została przerwana przez huk otwieranych drzwi. - Lekcja odbędzie się normalnie. - Warknęła. Rozejrzała się po stole profesorskim, ale zauważając tylko puste miejsce koło Avei kulejąc przeszła do stołu Slytherinu i usiadła przy nim. - Mam nadzieję, że chociaż wam nie przeszkadzam ? - Nie skądże, a komu pani przeszkadza ? - zapytał zaciekawiony David Riddle. - Po pierwsze nie pani. Mam już dość tej pieprzonej etykietki. No, a co do przeszkadzania. Hmm.. - Zastanowiła się chwilę. - Praktycznie cała szkoła myśli, że jestem śmierciożercą przez pewne plotki. - Zerknęła nienawistnie na swoją byłą matkę. - Śmierciożercą ? Łaał - Zachwyciła się siedząca blisko nich Carmen Ethel. - A jesteś nią ? Tylko tak naprawdę. My nic nie powiemy. - Uśmiechnęła się Ślizgonka. - Ależ skąd. Jeśli miałabym zabijać lub torturować to robiłabym to sama, albo ja bym wszystkimi rządziła. - Źle wyglądasz, pewna jesteś, że lekcję powinny się odbyć ? - Lekcja. Gdyż mam ją tylko jedną w dodatku 6 rocznik Ślizgoni z Gryfonami. - Współczuję, postaramy się nie pozabijać. - Wyszczerzył się David. - Dobra ja uciekam przygotować się do lekcji. Nie spóźnijcie się. Gdy Vipera wyszła z Wielkiej Sali udała się w stronę lochów. Schodząc coraz niżej oglądała się częściej za siebie. Lochy kojarzyły jej się z torturami, doskonale pamiętała 2 tygodnie przebyte w Ministerstwie Magii. Lochy. Tortury. - " Dość ! " - Krzykneła w swoich myślach. - " Żadnych wspomnień ! " - " Ale o tym nie da się zapomnieć. Nigdy " - Szepnął jej cicho głosik w głowie. - " Musi " - Warknęła do swoich myśli. - " Nie zapomnisz ... ! Nie zapomniiisz ! - Zaczął podśpiewywać głosik. - " Och... Zamknij się wreszcie ! " - Krzyknęła poirytowana w myślach. Zauważywszy, że jest pod klasą, weszła do niej i przygotowała potrzebne materiały. KIedy skończyła spojrzała na zegarek i otworzyła drzwi. Uczniowie weszli do środka i usiedli. Zapadła cisza. - Dzisiaj uwarzycie Wywar Żywej Śmierci. Przepis macie na stronie 374, a składniki w szafie. Zaczynajcie ! - Powiedziała i zasiadła za biurkiem. Lekcja minęła spokojnie bez żadnych wypadków czy większych interwencji. Kiedy uczniowie opuścili pracownię sięgnęła po laskę i wstała. - Crucio ! Przed nią zmaterializował się skrzat. - Pani wzywała ? - Zaskrzeczał piskliwym głosem. - Owszem, posprzątaj tu. - Tak jest. Nauczycielka opuściła klasę i przeniosła się do swoich kwater. Sięgnęła po trunek i usiadła na fotelu. Pijąc go rozmyślała o różnych rzeczach. Gdy wypiła go wstała i wyczarowała patronusa każąc mu przekazać wiadomość. Przywołała sobie maść i potrzebne eliksiry i zajęła się swoją nogą. Po 2 godzinach po złamaniu nie było nawet śladu. O 15:55 teleportowała się pod obraz ukazujący czarnego jednorożca. Czekała. Równo o 16 pojawił się Lakowim Sullivan. Sklineli sobie głowami i Vipera wyszeptała hasło. Weszli do środka. - Umiesz oklumencję ? - Trochę - Odparł Lakowim. - Pozwolisz, że sprawdzę ? - wyjęła różdżkę i wycelowała nią w towarzysza. - LEGILIMENS ! - Wlazła do umysłu i zauważając mur zaczęła szukać jakiejś szczeliny. Znalazła ją. Rozwaliła mur i zaatakowały ją wspomnienia. Wyszła z umysłu i powiedziała. - Nad tym też musimy popracować. Wypij. - Podała mu eliksir regenerujący. Mężczyzna opróżnił fiolkę i zasiadł na najbliższym fotelu. - Musisz udoskonalić swoją barierę. Nie może w niej być ani jednej szczeliny. Twoja przeciwniczka zna się na magii umysłu więc postaraj się. - Dobrze, a tak z ciekawości jaka jest twoja bariera ? - Ja mam barierę z cierni. - Odparła krótko. - Skup się i pomyśl co Ci jest bliskie tak, że będzie w stanie Cię obronić. Lakowim zamknął oczy i rozpoczął rozmyślania. Po godzinie wreszcie znalazł to czego szukał. Wyskoczył szczęśliwy z fotela i krzyknął - Spróbuj teraz ! Dziewczyna stanęła na przeciwko i uniosła różdżkę. - LEGILIMENS ! - Tym razem było inaczej. Znajdowała się w kosmosie. A wokoło niej kręciły się planety. Próbowała jakoś przejść dalej, do wspomnień, ale nic z tego. Zrezygnowana wyszła. - Doskonale. - Pochwaliła swojego tymczasowego ucznia. - Wiesz co to jest magia bezróżdżkową ? - Gdzieś o tym słyszałem. - Czyli nie umiesz jej używać ? - Nie. - Zaprzeczył Lakowim. - Rozumiem. - Daj mi swoją różdżkę. - Muszę ? - Spytał. - Owszem, daj mi ją. - Dobra, dobra masz. - Przekazał jej różdżkę. - Chodź za mną. Przeszli do pokoju z wielkim podestem do walk. - Stań tam. - Wskazała na koniec podestu. Stanęli na nim. - Teraz mnie słuchaj. - Wzmocniła sobie głos zaklęciem. - Musisz starać się wydostać swoją moc, wyciągnij rękę i spróbuj mnie rozbroić. Tylko niewerbalnie. Sullivan wyciągnął rękę przed siebie i wycelował w Viperę. Po pół godzinie zmagań nic nie wychodziło, więc Lako zaczął się denerwować. Gdy minęła godzina ćwiczący stracił wiarę i rzekł: - Nic z tego nie będzie. Nie dam rady. Mam za słabą moc. - Nie masz za mało ani za słabą moc. Mogę nawet powiedzieć, że jej ilość równa się z moją. Mi, rzucić zaklęcie bez różdżki udało się dopiero po miesiącu ... - PO MIESIĄCU ?! - Wykrzyknął zły. - CZY TY ZWARIOWAŁAŚ ?! NIE MAMY TYLE CZASU ! - Lako ! Spokojnie ! Wierzę w ciebie. Wierzę, że nauczysz sie tego jeszcze dziś, rozumiesz ? Próbuj dalej. - Zachęcała go Vipera. - Zamiast mnie wyobraź sobie kogoś, kogo nienawidzisz z całego serca. Dawaj. Mężczyzna wycelował dłoń jeszcze raz i wyobraził sobie Aveę Adderly. Ogarnęła go wielka nienawiść. Chciał zabić. Wypowiedział w myślach " Avada Kedavra " i zielony promień wystrzelił z jego palca wskazującego. Vipera widząc to zareagowała natychmiast wyczarowując tarczę. Jadnak zaklęcie było tak silne, że odrzuciło dziewczynę do tyłu. Sullivan gdy tylko zorientował się co się stało podszedł i wyciągnął w jej stronę rękę. Vipera korzystając z pomocy wstała. - Przepraszam, ja nie chciałem. - Wiem, wiem przecież nic się nie stało. - Mogłem cię zabić. - Ale nie zabiłeś i to się liczy. Na dzisiaj już koniec. Ćwicz bez różdżki cały czas. - Powiedziała mu. - Jutro tu o tej samej porze. Hasło do obrazu to Passio. - Nie wracasz do swoich kwater ? - Nie. - Odparła krótko. - Mhm. Rozumiem. To do jutra. Cześć. - Do jutra. - Pożegnała go i gdy tylko wyszedł wzięła pergamin oraz pióro i zaczęła pisać. Spisała dużo propozycji zasad. które przydadzą się w pojedynku i poszła spać. Uczyli się codziennie, Lakowim poznał sporo czarnomagicznych zaklęć przydatnych w pojedynku. Nauka magii bezróżdżkowej poszła bardzo dobrze, a to tylko dlatego, że Sullivan był umiejętnym uczniem, kiedy na szali znajdowało się jego życie. W końcu nadeszła sobota. Ćwiczyli praktycznie od samego rana, więc w południe postanowili trochę odpocząć. Gdy usiedli w wygodnych fotelach Vipera zaczęła mówić. - Pytałeś się mnie wiele razy dlaczego Tormenta tak na mnie zadziałała. Byłeś kiedyś w lochach Ministerstwa Magii ? - Nie. - To masz szczęście, życzę ci byś nigdy tam nie trafił. - Dlaczego ? - Zaraz ci pokażę. - Przywołała myslodsiewnię i wlała do niej wspomnienie. - Spójrz. Profesor spojrzał we wspomnienie i wleciał do misy. Wrócił po 30 minutach blady jak ściana. - To są ich metody. Jak zdołałeś pewnie zauważyć używali tylko zaklęć białej magii, bądź mugolskiech sposobów. - Przecież biała magia nie krzywdzi kogoś. - Zastanawiał się na głos Lako. - Głupie podręcznikowe podziały. Biała Magia nie zawsze służy dobru. Są też zaklęcia groźniejsze niż te uznawane za czarnomagiczne. - Aha. Domyślam się, że byłaś tam gdy dyrekcja wmawiała nam, że pojechałaś odwiedzić Madi, czyż nie ? - Dokładnie. - Tylko jednego nie rozumiem, dlaczego się tam znalazłaś ? - Avea wmówiła im, że jestem śmierciożercą, opowiadała ta bajkę wszystkim. No i pewnego dnia przyszli po mnie aurorzy. Zabrali i tak spędziłam dwa tygodnie w piekle. - Mhm... Aż nie wiem co powiedzieć. - Najlepiej nic nie mów. Dobra idziemy ustalić zasady. - Okeej. Wstali i wyszli przez obraz. Skierowali się w stronę gabinetu Avei. Gdy doszli zapukali. Po jakimś czasie oczekiwania drzwi się otworzyły. - Wejdźcie. Przywitali się fałszywie i zasiedli przy stoliku. - Spisałam zasady tutaj. - Rzekła Vipera i rozwinęła pergamin.
Zasady Czarnomagicznego pojedynku Avei Adderly i Lakowima Sullivana. 1. Używamy tylko zaklęć. Żadnego kopania, gryzienia czy innych cielesnych ataków. 2. Walczymy tylko na zaklęcia z grupy czarnomagicznych oraz Exspelliarmusem. 3. Pojedynek trwa do śmierci jednej ze stron. 4. Wygrany nie będzie ścigany przez organy prawa ( czyt. aurorów ) 5. Nie można wskrzeszać przegranych. 6. Nie uleczamy się w trakcie pojedynku. 7. Zabrania się korzystania z jakiś dopomagających eliksirów ( czyt. Feliks Felicis ) 8. Nie wolno teleportować się czy wykorzystywać jakiś innych sztuczek, np. Animagii.
Podpisano:
Avea i Emily po przeczytaniu tego wymieniły spojrzenia i Avea rzekła - Zgadzamy się na te warunki. Podpisali się na pergaminie i Vip zwinęła go oraz zapieczętowała. - Dobrze więc, na nas już czas. - Powiedział jak zwykle opanowany Lakowim. - Nie zapomnijcie przybyć jutro o północy. Żegnamy. Wyszli. Gdy oddalili się spory kawałek od owego gabinetu odetchnęli. - Dzisiaj już daję Ci wolne. Jutro także. - ogłosiła Vipera. - Spoko. To widzimy się jutro wpół do północy przy wyjściu ze szkoły, okej ? - Tak tak. Do zobaczenia. Każde z nich poszło w swoją stronę, by odpocząć i przygotować się do jutra.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Niedziela. Godzina 23:25. Wyjście ze szkoły. Vipera opierała się o ścianę czekając na towarzysza. Nie bała się, że przegrają bo trenowali prawie cały tydzień. Kiedy się zjawił Vipera spytała - Stresik ? - No, a nie ? - Lako .. Rozluźnij się. Wtedy lepiej zmysły działają. - Łatwo ci mówić. Nie ty z nimi walczysz. - Zganił ją Lakowim. - Jak przegrasz to nie będę miała wyboru. - Wyszczerzyła się. - Dobra chodźmy. Wyszli przed szkołę. Vipera złapała Lakowima za ramię i teleportowali się. Gdy wylądowali na wzgórzu Red Skills ich przeciwniczki już czekały. Było 5 minut do walki. W ciszy Lakowim i Avea ustawili się naprzeciw siebie. Gdy najbliższy zegar wybił północ Vipera spytała - Gotowi ? - Zauważyła skinienia głową obu walczących w strone jej i swoją. - ZACZYNAJCIE ! - AVADA KEDAVRA ! - Krzyknęła Avei i z jej różdżki wyleciał zielony promień. Lakowim odparł zaklęcie używając niewerbalnego Mythal. Wiedział jak ma walczyć. Ustalali to w czwartek na treningu. Miał taktykę. - CRUCIO ! - MYTHAL ! - Natychmiast odparł Sullivan. - NONE MANUS ! - wykrzyknęła coraz bardziej rozeźlona Avea. Lakowim uniknął zaklęcia. - EXPELLIARMUS ! - Wrzasnęła Avea. Lako się nie bronił. To było zaplanowane. Specjalnie dał sobie różdżkę odebrać. Avea uśmiechnęła się triumfalnie i spojrzała na Emily. I to był jej błąd. W tym momencie z ręki Lakowima wystrzelił zabójczy promień. Nie zdążyła się obronić. Padła na ziemię martwa. Jej przeciwnik przywołał sobie swoją straconą różdżkę. - KONIEC ! - Krzyknęła Vip. - Emily, przygotuj się. Delgato stanęła naprzeciwko Lako. Była wściekła. - Gotowi ? - Tak - Warknęła Emily. Lako natomiast tylko skinął głową. Walczący popatrzyli na siebie i ukłonili się. - START ! - CRUCIO ! Szybkość tego zaklęcia była wielka, więc mężczyzna nie zdążył wyczarować tarczy. Oberwał. Upadła na ziemię, cały czas trzymając różdżkę. - AVADA KEDAVRA ! Lakowim przeturlał się po ziemi, stanął na nogi po czym wrzasnął - DYSPONEA CRUOR - MYTHAL - Odparła zaklęcie Emily. - BERNICOVIUS - Wycelował Lakowim dokładnie w serce Delgato. - MYTHAL ! - Spróbowała jego przeciwniczka. Zaklęcie z łatwością przebiło obronę czarodziejki i spaliło ją na popiół. Vipera podeszła do Lakowima. - Masz wyrzuty sumienia ? - Jakoś nie. - To w takim razie gratuluję wygranej. - Dziękuję za to i za twoje treningi. Przydały się. - Prooszę bardzo. Wracamy ? Czy chcesz wykorzystać stygnące ciało Avei w celach seksualnych ? - Nie jestem jakimś zboczeńcem. Wracajmy już. - Okej, okej. Teleportowali się razem przed szkołę. The End.
|