Nie jest to tak śmieszne, jak Vipery, ale. ;-)
- No, Caro, teraz ty - zachęciła mnie Sonia. - Ech - westchnęłam. - Na pewno nie uda mi się. Zresztą, nie wiem, kim mogłabym zostać. - Zobaczymy - ucięła Natalia. Wyszłam na środek Pokoju Życzeń. Skupiłam się na sobie. Proszę, proszę, niech nie będę czymś śmiesznym. Zamknęłam mocno oczy i wyszeptałam magiczne słowa. Otworzyłam natychmiast oczy z powrotem. Ku mojemu rozczarowaniu, miałam dalej dwie ręce i dwie nogi. - Ech - powtórzyłam. - Nie skupiłaś się należycie! - strofowała mnie Natalia, niczym Adderly. - Jeszcze raz! - To się nie uda, dziewczyny. Jest siedemnasta, za godzinę mamy kolację w Wielkiej Sali, a ja nawet się nie przemieniłam, chociaż już próbowałam wcześniej - wyrzuciłam z siebie. - Uda się - odpowiedziała spokojnie Sonia, przyzwyczajona do moich narzekań. Jeszcze raz stanęłam na środku pomieszczenia i się skupiłam. Uda się? Nie uda się? Na pewno nie mam zdolności animagicznych. Poruszyłam ustami. O dziwo, poczułam coś. Ręce. Ręce mi się zmieniły na chwilę. Łapy?! Otworzyłam pośpiesznie oczy. Wyglądałam tak samo. Za to dziewczyny były podekscytowane. - To chyba będzie pies! - Pies? - jęknęłam. Nie, żebym miała coś przeciwko psom, ale... - Albo lis! Albo wilk! Nie wiemy jeszcze! Próbuj jeszcze raz! - przekrzykiwały się. - Wiecie, że Adderly nas zabije, jak się dowie o naszych praktykach - próbowałam je odwieść od całego pomysłu. - Jeśli jej nie powiesz, to nas nie zabije - zripostowała Sonia. - Ech - westchnęłam po raz trzeci. To było beznadziejne. Stanęłam i skupiłam się ponownie. Chcę się zmienić. Chcę się zmienić. Tak! Chcę się zmienić! I natychmiast poczułam różnicę. Zmiany zachodzące w ciele. Opadłam na łapy. Chwila, na łapy? O Salazarze... Otworzyłam oczy. Wszystko było większe. Byłam na czterech łapach i do tego miałam jeszcze ogon! Byłam tak podekscytowana, że natychmiast zaczęłam nim merdać i biegać po pokoju. - To jest super! - krzyknęłam. Jednak zamiast ludzkiego głosu z mojego gardła wyszło coś jak hau-hau przemieszane z wyciem wilka do księżyca. No nic. I tak to było super. Ale... ale jak się odmienić? Zaczęłam się zastanawiać. Przecież nie pójdę na obiad w tej postaci! Skupiłam się. Chcę być człowiekiem, chcę być człowiekiem. Za pierwszym razem się nie udało. Za drugim, na szczęście, już tak. - To było super - uśmiechnęłam się, podnosząc się z podłogi. Miałam przeczucie, że tej nocy istoty z Zakazanego Lasu poznają nowych kolegów.
|